31 grudnia 2014

O świętach po świętach, międzyczasie i nowym roku, czyli misz-masz mijających dni

Z góry przepraszam za chaos i nieskładność zdań, ale piszę w strasznym pośpiechu :)

Święta minęły zaskakująco dobrze, choć zwyczajnie w sumie, żadne moje wyobrażenia się nie spełniły, ale poczułam trochę tej magii, o którą mi chodziło przecież. Do samej kolacji wigilijnej przeklinałam wszystko, na czym świat stoi. Męczyłam się strasznie i nie, nie z nadmiarem obowiązków, a z emocjami. Płakałam, klęłam, dopadały mnie złe myśli, o których nie przystoi myśleć podczas świąt szczególnie, ostatecznie stwierdziłam, że "mam to gdzieś, nie będę się ładnie ubierać do posiłku, nie będę czytać biblii, nie będę się starać w ogóle". Stwierdziłam to po kilkudniowym kryzysie, po zapakowaniu prezentów i ubraniu choinki. Stwierdziłam bez sensu, bo postarałam się, tylko inaczej, niż zwykle. Pakując te drobiazgi mimowolnie uśmiechałam się do siebie, dla mnie nie były zaskoczeniem, ale widząc miłe zaskoczenie rodziny, rosło serducho. Gdy zabraliśmy się za składanie życzeń, uszło ze mnie wszystko, co złe. Wszystkie te słowa, niektóre oklepane, niektóre bardzo potrzebne, były takie szczere, niewymuszone nawet, o. Wtedy to doceniłam, zawsze doceniam, ale moje ostatnie niezbyt dobre myśli zdawały się być coraz bardziej prawdziwe, im bardziej w nie wierzyłam. Chcąc czegoś innego, zapominamy o tym, co mamy obok siebie. I nawet, jeśli to nie to, czego pragniemy, to nie oznacza, że nie możemy znaleźć w tym czegoś pozytywnego, nie oznacza, że nie możemy docenić. Największą radość znalazłam w istnych błahostkach, serio. W oglądaniu "Kevina" po raz setny z tatą, śpiewania kolęd z Iriną w kuchni (czego nigdy nie robiłyśmy, tak właściwie), we wspólnym obiedzie bożonarodzeniowym , w rozmowach na te same tematy z gośćmi, w rodzinnej alienacji od świata w drugi dzień świąt (jak to ładnie brzmi), kiedy byliśmy sami dla siebie. Niby robiliśmy wszystko to, co każdego innego dnia, ale jakby tak... milej, bardziej rodzinnie. Radość odnalazłam też w słowach przeróżnych, szczególnie tych od mojego Strzelca, z którym świąt nie spędziłam i sylwestra niestety też nie spędzę, dlatego też słowa: "(...) moim prezentem na święta po świętach będzie to, że razem zamieszkamy, będziesz moją Gwiazdką każdego dnia" jakoś tak sprawiły, że poczułam się lepiej, takich słów potrzebuję, zwłaszcza, gdy stąpam po nie do końca pewnym gruncie. Cóż, magia świąt zadziałała, mimo wszystko.

Święta się skończyły, nowy rok tuż tuż, a ja na nic nie mam czasu. Wszystko dlatego, że 2015 będzie nowy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nowe życie, mogłabym rzec. Nowe miejsce, nowi ludzie. Wyzwania, zmiany, przyzwyczajenia. O co właściwie chodzi... ano, chodzi o to, że: "(...) razem zamieszkamy". Jakoś na początku grudnia Strzelec zapytał, czy nie chciałabym z nim zamieszkać w Krakowie, mimo, iż szukał czegoś jednoosobowego. Miałam obiekcje, nie powiem, że nie, bo wiadomo... ja bez pracy, bez grosza przy duszy, i ta nasza skomplikowana relacja, która była głównym powodem moich wątpliwości. Cóż, zawsze skupiałam się bardziej na sercu niż rozsądku. Ostatecznie stwierdziłam, że przecież nie mam nic do stracenia, że "damy sobie radę", że mogę tylko zyskać, że to przecież szansa. Szansa nie tylko na wyrwanie się z tego smutnego miasteczka, a szansa dla nas, dla naszego związku, dla miłości, która jest, która może się pojawi. Wiem, że łatwo nie będzie z tysiąca różnych powodów, ale będąc na  przysłowiowym samym dnie, mogę jedynie piąć się ku górze, prawda? Przecież warto zaryzykować, gdy ktoś wyciąga pomocną dłoń i zrzuca linę, by cię uwolnić. Z całej duszy wierzę, że się uda, że naprawdę możemy dać sobie radę, że to pomoże, bo co z tego, że wszystko nowe, skoro miłość jest ta sama, niezmienna? Kiedyś napisałam, że każdy zasługuje na drugą szansę. Dałam ją. Wspólne życie jest kolejną szansą, dla nas, dla tego, co jest między nami. Czasem trzeba podjąć ryzyko, by dostrzec w nim "lepszą przyszłość", a ja... cóż... podjęłam ryzyko z końcem listopada, podejmę z końcem grudnia. Właściwie podjęłam wcześniej, ale dopiero teraz zaczynam to naprawdę czuć. Bo za jakieś 50h zacznę nowy rozdział w swoim życiu, to minie w mgnieniu oka przecież.

Dziś sylwester, którego spędzę na tak zwanej "białej sali" i wiecie co? Nigdy nie cieszyłam się z tego, że ten dzień będzie taki domowy, totalnie na luzie, w kapciach, bez makijażu i w dresie. Nie mam czasu, by się smucić, że nie powitamy nowego roku razem, bo ten sylwestrowy luz jest przełomowy. A potem będę miała u boku ukochaną osobę każdego dnia, to najważniejsze, zwłaszcza, gdy jest się w związku na odległość. Będę miała u boku AR, za częstszymi spotkaniami z nią tęskniłam od tak dawna, a nieraz już miałyśmy razem mieszkać. Teraz może mieszkać razem nie będziemy, ale za to będziemy mieć siebie nawzajem na wyciągnięcie ręki. Jest też kilka blogowych duszyczek, z którymi w końcu się spotkam, mimo, że teraz nie mam daleko, ale wiadomo jak jest i jak ciężko zgrać się czasem. Sylwester i nowy rok to dni, w których  skupiam się tylko i wyłącznie na przeprowadzce, nawet nie straszne mi ładowanie tych wszystkich szpargałów do pudeł, pudełeczek.

Krótko podsumowując, 2014 był naprawdę wspaniałym rokiem, sama się dziwię, że tak mi się udał. Wyłączam z tego większość listopada, wiadomo dlaczego, jednak poza tym było pięknie. Osobiście poznałam Strzelca po tylu latach znajomości, jeszcze się w nim zakochałam, więc... :) Wróciłam na nowo do prowadzenia bloga, odnowiłam sporo wirtualnych znajomości, zdobyłam nowe, równie cudowne, niektóre nawet przeniosłam do realnego świata (Lusia, pamiętaj, pójdziemy na grzańca, jak już będę w Krakowie!), niektóre zakończyły się nagle, niespodziewanie... Odwiedziłam moje ukochane góry aż dwa razy, zdobyłam zawód, na którym bardzo mi zależało, cieszyłam się, że w końcu coś mi wyszło (a że to zawód, w którym trudno znaleźć pracę to inna sprawa), spotkałam się z Asią po ponad dwóch latach niewidzenia... i wiele, wiele innych dobrych wspomnień, których w tym roku było wyjątkowo dużo. Możecie wierzyć albo nie, ale nigdy nie podsumowałam żadnego roku "wspaniałym" ani jakkolwiek podobnie. Z reguły było "ujdzie", ewentualnie "dobrze", ale żeby "wspaniale"? Co to, to nie. Wiadomo, nie zawsze było pięknie, było trochę trudnych chwil, chwil, które wbijały nóż w serce (tak, najwięcej i najboleśniej w listopadzie), ale czasem dobrze jest zamknąć oczy i nie widzieć tego, co tak raniło, a skupić się tylko na tym, co wywoływało uśmiech na twarzy. To potrafi pomóc, choć tak trudno nieraz, ale warto próbować. Zawsze warto.

Beata Pawlikowska

Życzę wam wszystkiego co najlepsze, żeby 2015 był dobry, po prostu, żeby przyniósł jak najwięcej szczęścia, miłości, marzeń, przyjaźni i pięknych wspomnień. I mam nadzieję, że dziś będziecie świetnie się bawić, że zapomnicie o zmartwieniach, smutkach i łzach (chyba, że ze szczęścia) i będziecie wspominać ten "przełom" jako udany. Ja też będę się bawić, trochę inaczej, ale wzniosę kieliszek szampana i poślę życzenia dalej. Do zobaczenia w nowym roku! :)

PS. Od 2 stycznia nie będzie mnie tu jakiś czas, postaram się jak najczęściej, ale wiadomo, różnie bywa. Mogę wrócić do początku bloga i pisać raz w miesiącu, jednak wolałabym nie, odzwyczaiłam się w końcu. Jak się ulokuję i trochę przestawię na to "nowe życie" w Krakowie, to dam znać. Ściskam mocno!

85 komentarzy:

  1. Pozytywna notka i powoli wszystko się ułoży, zobaczysz :*
    Najlepszego w nowym roku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się układa :) dziękuję, wzajemnie! :*

      Usuń
    2. Cieszę się, że się układa.! :) Jak po świętach?

      Usuń
    3. ja też :) po świętach tak, jak napisałam w sumie... dobrze i intensywnie :)

      Usuń
    4. To naprawdę super :) Wiedziałam, że po tych wszystkich przeżyciach i u Ciebie będzie słońce :)

      Usuń
    5. jak to się mówi... po każdej burzy wychodzi słońce. no i wychodzi :)

      Usuń
    6. Dokładnie tak, to miałam na myśli :*

      Usuń
    7. Dobrze, że u nas tak jak i u Was wszystko wyszło na prostą. 2014 rok był tragiczny.

      Usuń
    8. Pewnie, że dobrze :) właśnie - był. zamknięty etap, teraz zaczyna się kolejny, oby lepszy :)

      Usuń
    9. Dokładnie. Wyzbyłam się tego lęku, który powstał po wydarzeniach z 2014.

      Usuń
    10. I to najważniejsze :)

      Usuń
    11. Dokładnie tak, bo wtedy za dużo się stało.

      Usuń
    12. dlatego dla równowagi powinno by teraz dobrze :)

      Usuń
    13. Tak też czuję, że będzie :p

      Usuń
    14. ja nie widzę innej opcji ;p

      Usuń
    15. tego się trzymajmy :p jak mija dzień? :)

      Usuń
  2. Irina to autentyczne imię? Cudowne.
    No i u mnie Sylwester na białej sali określa sylwester w izbie wytrzeźweń, więc życzę Ci, byś jednak tam go nie spędziła :D
    Zamieszkanie razem to poważny krok, duży bardzo, ale trzymam kciuki by Wam się udało :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie autentyczne, ale tak mówię do mamy :)
      O widzisz, to tego nie wiedziałam :D u mnie biała sala to po prostu powitanie nowego roku w domu przed telewizorem :D
      To prawda, dlatego trochę się tym martwiłam, ale ostatecznie postanowiłam zaryzykować. Dziękuję, przydadzą się :*

      Usuń
    2. Ale piękne, ciekawe czy można by było już tak nazwać dziecko w Polsce :P
      To dobrze, tak w sumie myślałam, ale chciałam, żebyś wiedziała, że dla niektórych to może oznaczać coś innego xD
      Myślę, że podjęłaś dobrą decyzję. Ludzie najlepiej poznają się właśnie wtedy, gdy mogą ze sobą zamieszkać :)

      Usuń
    3. No ciekawe, czy można :p ale słyszałam, że od tego roku ma by takie prawo, że każde zagraniczne imię można nada dziecku, o ile niczego nie pokręciłam ;p
      To dobrze, że mi powiedziałaś, bo nie miałam zielonego pojęcia :D
      Cieszę się, że tak myślisz, to mi bardzo pomaga :) no tak słyszałam właśnie :)

      Usuń
    4. Sama nie wiem czy to dobrze :P Ale mój kuzyn ma chyba 12 lub 11 lat i ma na imię Brajan, chociaż nie wiem czy to imię się piszę po polsku czy nie ;p
      Jak wytrzymacie ze sobą pod jednym dachem to znaczy, że możecie się hajtać :D

      Usuń
    5. Dziś w wiadomościach to potwierdzili i jeszcze, że ślub cywilny można brac nie tylko w urzędzie, a gdzie tylko dusza zapragnie :D Brajan... no ciekawe jak się pisze, ale jak kto woli w sumie :D
      Ale jak długo wytrzymamy pod jednym dachem? bo to chyba ma znaczenie, co nie? :P

      Usuń
    6. Po angielsku niby Bryan, ale no właśnie nie wiem czy się piszę tak czy tak ;p
      To gdzie jeszcze można brać ślub cywilny? :D
      Ma znaczenie, ale kiedyś musicie się o tym przekonać :P

      Usuń
    7. Wiem, że jest wersja Brian też :D ale tak swoją drogą, już zbaczając od tego jak się pisze, to fajne imię, podoba mi się :D
      Np. w parku, nad jeziorem, na statku, w środku miasta, pod wodą nawet XD no wszędzie po prostu :D
      Możemy wytrzymac ze sobą parę miesięcy, a potem miec dośc, ale wytrzymałośc jakaś tam była, więc...? to chyba nie jest reguła :D

      Usuń
    8. Możesz tak nazwać Waszego synka :*
      A w ten sposób :P Ja myślałam, że Tobie chodzi o ślub cywilny w jakimś innym urzędzie niż cywilny xD
      Nie wiem dokładnie co mam przez to zdanie rozumieć :P

      Usuń
    9. własnemu bym tak nie dała, mimo wszystko, inne mi się podobają :p zresztą, jakiego synka, proszę Cię :p
      Nie, nie o to mi chodziło XD
      No bo napisałaś, że jak wytrzymamy pod jednym dachem to możemy brac ślub, to ja się pytam ile musimy ze sobą wytrzymac :p chodzi mi o to, że możemy ze sobą wytrzymac, a mimo to, może się nie udac. rozumiesz już? ;p

      Usuń
    10. Kiedyś pewnie będzie synek ;p Mi się właśnie głównie dziewczęce imiona podobają: Stella, Laura :P Z męskich w ogóle nic :P
      Tak chyba rozumiem :P Myślę, że może się nie udać tylko wtedy jak ze sobą nie wytrzymacie :P

      Usuń
    11. a może córka? :p o, Laura też mi się podoba :) i Zuza, a z męskich to Błażej, Michał, tyle mi przychodzi do głowy :D
      no dobra, niech będzie ;p to się robi coraz bardziej pogmatwane ;p

      Usuń
    12. Błażej mi się kojarzy z Pierwszą Miłością, a Michałów za dużo znam :P Podoba mi się imię Mateusz, ale nie znam normalnego chłopaka o tym imieniu :P
      Związki takie są niestety - pogmatwane ;p

      Usuń
    13. mi też się z tym kojarzy i tylko z tym, ale spodobało mi się nawet :p ja Michała żadnego nie znam i w rodzinie też nie mam ;p a Mateusze fajne są, przynajmniej tylko takich znam ;p
      bez tego pogmatwania mogłoby byc nudno ;p

      Usuń
    14. Ja miałam zawsze słabość do Mateuszów, ale na każdym się ostro przejechałam :P
      Ja też wychodzę z tego założenia xD

      Usuń
    15. to niedobrze ;p
      cieszę się, że się zgadzamy ;p

      Usuń
  3. Więc nowy rok dobrze się kończy i zaczyna nowy :)
    Też życzę szczęśliwego i powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie kochana życzę, by ten 2015 był naprawdę wspaniałym rokiem :* No i przeprowadzka do Krakowa - nie mogę się bardziej cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że taki będzie :* zacznie się od wielkich zmian, więc może to dobry znak? Mnie też to cieszy, mimo wszystko, bo w końcu coś zacznie się dziać :) i tak zastanawiam się właściwie, już poza tym, czy po nowym roku będą jeszcze te stoiska na rynku, czy były tylko tak na święta ;p

      Usuń
    2. Musi :* ano pewnie, że dobry znak! Wszystko powoli, od początku przybieże nowy tor i jestem pewna, że będzie tylko lepiej! :) no właśnie też jestem ciekawa, bo na to winko mamy wyjść ;p

      Usuń
    3. ;* no to w pełni wierzę w Twoją pewność! cały czas mam nadzieję, że tak będzie :) właśnie! jeśli okazałoby się jednak, że nie będzie tych stoisk to prywatnie zrobimy sobie grzane piwo... chyba, że nie lubisz piwa :p

      Usuń
    4. i prawidłowo :D :* lubię piwo ;p grzanego nie piłam, ale na jakieś dobre z sokiem przystanę z wielką chęcią ;p

      Usuń
    5. :* to koniecznie będziesz musiała spróbowac grzanego, ale jak nie to będzie zwykłe ;p

      Usuń
    6. i jak Ci tam w Krakowie? :)

      Usuń
    7. Dobrze, ale trochę minie zanim się przyzwyczaję, bo mi to z trudem przychodzi :) poza tym ok, mam widok z okna na UR :P

      Usuń
    8. Wiadomo musisz się zaaklimatyzować :) małymi kroczkami do celu ;) o, to chyba nawet kojarzę okolicę :P

      Usuń
    9. A u mnie klimatyzacja trwa i trwa, z reguły :) jasne :) jestem pewna, że przynajmniej raz tamtędy przejeżdżałaś :P

      Usuń
    10. Nic na siłę, nic na szybko :) pewnie tak ;p

      Usuń
    11. dokładnie :) na pewno wtedy kiedy spotkałaś się z nami na Czyżynach ;p

      Usuń
    12. aa to pewnie tak ;d kiedy to było :(

      Usuń
    13. już 2 miechy prawie... jej, dawno :<

      Usuń
  5. :( Będzie mi Ciebie tutaj brakowało! :*
    Odzywaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Skarbie :* ale postaram się jak najczęściej, w miarę możliwości. no i do 2-go będę bardzo dużo :)
      Będę! Tego możesz być pewna :*

      Usuń
    2. Trzymam za słowo, Słońce :*

      Usuń
  6. To chyba pozostaje mi życzyć powodzenia w tym przełomowym momencie :)
    I żeby 2015 rok był również WSPANIAŁY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) oj tak, dokładnie, żeby właśnie taki był, to najważniejsze :)

      Usuń
  7. Określenie minionego roku "wspaniałym" to masz racje, duży plus bo mało kto może sobie na to pozwolić. Bardzo zazdroszczę przepradzki i to do Krakowa, cudownego miasta :3
    Co do ostatniego pogrubionego zdania w tekście to w pełni się zgadzam ;) Życzę powodzenia w tym nowym życiu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało kto... też zawsze zaliczałam się do tej grupy, ale czasem zdarza się wyjątek potwierdzający regułę. Oj tak, Kraków jest cudowny :)
      Dziękuję :*

      Usuń
  8. Rok, jak w życiu każdego nas pewnie, miniony, przyniósł Tobie także i dobre, i złe rzeczy. Ale najważniejsze, to wyciągać wnioski..na kolejny czas, tak naprawdę. A to chyba wychodzi ci bez problemu:)
    I też bym pewne obiekcje w peirwszym odruchu pewnie miała co do przeprowadzki ale...tak jest zawsze, gdy w naszym życiu dokonuje się jakaś zmiana. Ale jak to mówią, trzeba nieraz byka chwycić za rogi :D Po prostu, to wspaniała szansa i dla was, dla waszego związki i dla Ciebie samej przecież. Zmiany mobilizują nas najbardziej i...mam wrażenie, że z reguły na złe nie wychodzą. Więc trzymam za Ciebie, w sumie za Was kciuki i będę czekać tutaj cierpliwie na kolejną relację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy tak całkiem bez problemu mi to wychodzi, ale staram się :) wcześniej nie wyciągałam żadnych wniosków i źle to się kończyło, nie chcę tego powtarzac tak często jak wtedy :)
      Dokładnie.. każda zmiana budzi jakiś taki lęk, ale chodzi o to, żeby nie dac mu wygrac, a potem niech już się dzieje co chce :p no tak, zmiany z reguł są dobre, a nawet jeśli nie, to nie ma czego żałowac, jeśli dały nam jakąś lekcję, o :) dziękujemy, przydadzą się bardzo! :)

      Usuń
  9. Co? Kiedy?! JAk?!:D Super! Powodzenia Ci życzę, powodzenia i jeszcze raz powodzenia. I tak Ci powiem, że czytając o "skupieniu się tylko na tym, co wywoływało uśmiech" jakoś mi się łezka zakręciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło nagle i szybko się potoczyło :D nawet przeprowadzka i rozpakowanie zajęło tylko jeden dzień ^^ dziękuję :) łezka? ale to z radości, mam nadzieję? :*

      Usuń
    2. A jak się na razie układa? Skupieni na sobie bez reszty ?:D
      a nie, niestety;p bo ja maruda jestem i wiecznie skupiam się na złym :p

      Usuń
    3. Skupieni bez reszty może nie, ale układa się dobrze :D
      Ja też jestem taką marudą, serio! Ale staram się widziec te dobre rzeczy :) Może Tobie też się uda :D

      Usuń
  10. 1. Wreszcie jesteś w Krk. :)
    2. Mam nadzieje, że chociaż troszkę należę do tych blogowych duszyczek
    3. Przypomniało mi się, że byłam nominowana, ale z tym poczekam do obrony, bo chciałabym wtedy o tym napisać. :P
    4. Ja od kilku lat nie ubieram się ładnie do Wigilii. Siadam "po domowemu" - w dresie, nie uczesana. Moi Rodzice robią to samo, więc u nas chyba ta magia świąt tym razem zniknęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Wreszcie, idealnie ujęte!
      2. Należysz i to nawet nie troszkę, a bardzo :))
      3. Ano, byłaś, byłaś, dobrze, że o tym wspomniałaś, mam nadzieję, że po obronie się nie rozmyślisz i się wywiążesz ładnie :D
      4. U mnie też ubierają się po domowemu, chociaż nawet i tak jest ładnie, żadne tam garnitury i eleganckie sukienki. Niby zwyczajnie, a w miarę, ale w tym roku odpuściłam, jednak strój nie jest wyznacznikiem magii :)

      Usuń
  11. Bardzo sie cieszę z tych pozytywnych zmian u Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Staraj się , staraj ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj Aniu, ja Ci już chyba wszystko na temat tego, co powyżej powiedziałam, a nawet napisałam. I dodać mogę chyba tylko tyle, że mam nadzieję, że się wszystko pięknie poukłada. Trzymam kciuki, by ten rok był tak samo dobry, albo i lepszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba tak, jesteśmy na bieżąco :) też mam taką nadzieję, kciuki trzymaj mocno, bo teraz, na początku, będą najbardziej potrzebne :*

      Usuń
    2. To ściskam za każdym razem, jak sobie przypomnę :D A przypominam sobie często :)

      Usuń
    3. O, no to nie ma opcji, by nie zadziałała ich moc :D dziękuję :*

      Usuń
    4. No nie ma :D Musi być dobrze po prostu :D :*

      Usuń
  14. na pewno Wam się uda:) poważna decyzja, ale tak jak napisałas - może być tylko lepiej. Większe miasto to też większe szanse na prace więc przy odrobinie szczęścia choć to będzie z głowy:) trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń